_______________________________

To niezwykłe miejsce, tu nie znajdziesz ludzi tylko...no właśnie. Kogo?

Musiałeś bardzo długo wędrować, skoro dostałeś się aż tutaj. Z początku miejsce nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ot zwykłe rozległe tereny otoczone ogromnymi, starymi drzewami, które wkradają się swymi cieniami w najmniejsze zakamarki. Idziesz krętymi ścieżkami i tak na prawdę nie wiesz, gdzie Cię one powiodą. Podróżując tędy możesz natrafić na wszystko: bujne lasy, jeziora, urwiska, uroczyska. Nawet do wiekowego parku, w którym spotkać możesz nieznajomych. Panuje tu pokój, szacunek i wolność. W sercu tego wszystkiego stoi wielkie zamczysko. Stajesz przed nim i myślisz, iż pewnie jest opuszczone. Ale to tylko pozory, bo mury tej budowli tętnią życiem i są przesiąknięte magią...

Zajrzysz do środka? A może zostaniesz na dłużej? Jednak wiedz, że tutaj królują stworzenia magiczne, które zwykłych ludzi nie tolerują...

_______________________________

4 października 2012

W klatce człowiek, a królik za pana..


I M I O N A
– Me---
– Nie mów! <dźwięk tajemniczo przypominający odpalanie piły mechanicznej>
Meredith. No przepraszam, ale mówiłam ci chyba, że jak na mnie krzyczysz, to się stresuje! I schowaj to dziadostwo, jeszcze sąsiedzi się poskarżą.
– No dobra, niech ci będzie. Ale następnym razem przedstawiaj mnie Usagi, okej?
N A Z W I S K O
– Ponoć Clave. Ale kto wie, czy przez te wszystkie lata nie udało jej się jakoś zdeformować tego nazwiska?
– Swoje nazwisko akurat lubię.
W I E K
– Łomatkomojakochana.
– Ale ambitne.
– No co? Każdy by tak zareagował. Ty masz już 2987 lat!
– Mało. Ale wyglądam na szesnaście, prawda? Powiedz, że tak <mord w oczach>
– Ależ oczywiście...
R A S A
– NIEE! Idź precz, demonie, wypiszesz mi wszystkie flamastry!
– Muszę ci ograniczyć internet. Powoli stajesz się nołlajfem. Poza tym, nie lubię flamastrów, kredki lepsze. Tak fajnie im rysiki strzelają < : D >
– Kredek ci też nie dam.
M I A N O
– Nad tym to muszę dłużej pomyśleć.
– Może zobacz sobie na mój charakter?
– Ty, dobre. No więc... jesteś dziwna, pochodzisz z piekła, łazisz w krótkich spódniczkach, m---
– Dobra, sama sobie coś wymyślę. Etto <parę minut bezsensownych rozważań później> Sarkastyczny Królik.
– Mam lepsze. Sarkastyczny Głupi Królik!
– Nie rozmawiam z tobą.
W Y G L Ą D P O S T A C I – Mer gdzieś poszła, obraziła się... Dobra, zrobię to szybko, zanim wróci. Haha, wreszcie mogę zrobić coś po swojemu! <szelest przerzucanych kartek> Mam.
Usagi jest niska. No naprawdę, dokładnie wam nie powiem, ale więcej niż sto sześćdziesiąt pięć nie będzie miała na pewno. Jeśli chodzi o wagę, to nikomu jej nie zdradzi, a biada temu, kto się w jakiś cudowny sposób tego dowie. Nie żeby coś, bo należy ona do dziewcząt raczej szczupłych. Figurę ma, jaką ma, nie narzeka, wcięcie w talii, wszystko na miejscu, a jednocześnie nóg długich jak modelka nie ma. Kurczę, wraca, muszę się pospieszyć. A więc włosy. Włosy są długie, sięgają gdzieś tak do połowy ud, mają ciemnobrązowy kolor. Zawsze są rozpuszczone, jak je zwiąże, to święto. Grzywka standardowo opada na oczy, a skoro już o oczach mówimy, to można zaobserwować w nich tak zwaną heterochronię – jedna tęczówka, dokładnie prawa, jest niebiesko-fioletowa, zależy jak pada światło, a druga – szkarłatna. Najs, nie? Oryginalnie. Co mogę jeszcze dodać? Aha, ma bladą cerę. No. Chyba tyle.
– Nie, zapomniałaś o czymś.
– Me... Usagi, już wróciłaś?! Nie słyszałam cię.
– I o to chodziło. O czymś zapomniałaś.
– Naprawdę?... Ah, no tak. Jeśli akurat nie ma na sobie mundurka szkolnego, preferuje spódniczki i koszule, zresztą, zobaczysz ją, to się dowiesz. A jej demonicznej formy jeszcze nikt nie widział. Chyba że widział, ale za długo nie pożył... Strzelam, że to będzie coś związanego z królikiem.
– Ty się zajmij charakterem, a nie za łucznictwo się bierzesz.


C H A R A K T E R
– Może sama go opisz?
– Ja tu jestem tylko od nadzorowania i poprawiania, to twoja robota. Zresztą, nie rozmawiam z tobą.
– Oj no, przepraszam. Teraz mi pomożesz?
– Nie.
– Ale jesteś. Dobra, ale nie jęcz, jak znowu coś pomylę. Zacznijmy od początku, tak będzie najlepiej.
Meredith... przepraszam! Usagi to chyba najbardziej po... pie... je...<przeraża ją groźba dotycząca nadmiernego przeklinania w opisie charakteru, którą Usagi przedstawiła jej za kulisami> walnięty demon chodzący jeszcze po tym świecie, uh. Rozważanie, czy jest walnięta pozytywnie, czy raczej nie, pozostawimy tobie, drogi czytelniku. My się takimi rzeczami nie zajmujemy. Nieważne, nieważne, nie zagadywać mnie tam! Co pewne, wyróżnia się ona wśród innych demonów. Nie jest chyba aż tak brutalna i rządna krwi jak inne, co nie znaczy, że nie lubi jej widoku. Stara się być opanowana, spokojna i tym podobne, ale jak się wkurzy... to jest zła, straszna, i w ogóle gorsza niż Freddie Crueger na haju.
– Uwielbiam twoje porównania, bejbe.
– Jestem zajebista, prawda? Znaczy... ty też!
– Dobra, dobra, kończ to.
– W miarę znosi wszelkie rasy, choć już we krwi ma nienawidzenie aniołów i ich pomiotów, jak to ostatnio sama niekulturalnie ujęła. Nie patrz tak na mnie, to twoje słowa! Eh. Jest bardzo energiczna i ma sto pomysłów na minutę, przy czym większość wprowadza w życie, nawet tych najgłupszych. Jest impulsywna i rzadko kiedy używa rozumu <czeka cierpliwie na uderzenie>.
– Co się tak krzywisz?
– ... Ja się krzywię? Wydaje ci się. Wracając do tematu, dopowiem jeszcze, że niektórzy bardziej odważni szarpnęli się na nazwanie jej 'nawróconym demonem'
M O C E
– Chociaż w tym jednym pónkcie bądź poważna, dobrze?
– Postaram się no... Ej, czemu punkcie powiedziałaś przez u zamknięte?
– A tak, dla szpanu.
– Aha... Dobra, nie przerywaj mi więcej.
Cień – Usagi ma jako tako władzę nad swoim własnym cieniem. Otóż może zmienić jego kształt na wielkiego, czarnego królika z czerwonymi oczami i kosą w ręce (łapie?), który może ranić innych poprzez ich własne cienie. Ta moc ma jednak mnóstwo ograniczeń. Cień nie może podnieść się ze swojego dwuwymiarowego świata [to nie cień a'la Celty, a szkoda, oj szkoda], im więcej niezależnych czynności wykonuje, tym bardziej dziewczyna jest osłabiona, no i w ciemnym pomieszczeniu tego nie użyje, bo i jak?
Widmo – może stworzyć krótkotrwałą, w połowie materialną [coś na zasadzie ducha, hm?] iluzję najzwyklejszego, białego zająca, zdolnego przenosić niewielkie przedmioty w różne miejsca. Tak, może owe stworzonko 'pojawić' w miejscu jakimkolwiek sobie chce, o ile wcześniej tam była. Aha, i wcześniej, zanim użyje tej mocy, musi napić się przynajmniej paru kropelek krwi.
Treser – króliczki, czy to dzikie, czy udomowione, słuchają się jej, jakby była ich panią. Nie spodziewaliście się tego, prawda? No to suprajs!
U W A G I
♥ potajemnie [bądź nie] trzyma u siebie brązowego królika, którego nazwała Sonneillon. Yep, nie pytajcie czemu tak.
♦ nie lubi praktycznie żadnych zwierząt, nie wliczając w to oczywiście kicających małych choler, na punkcie których ma fioła.
– Co to miało być?!
Boi się wysokości. Derp?
D – Eh, masz coś do tego?
♠ lubi słodycze, nya ~
I inne, mniej i bardziej ważne spostrzeżenia dotyczące jej zacnej osoby, które wyjdą w fabule, nie wcześniej.
– Nareszcie koniec! <rozpakowuje lizaka>




1 komentarz:

  1. Było już ciemno. Ciemno, zimno i ogólnie tak nieprzyjemnie. Gdzie się podziało to letnie słońce, wylegiwanie się bezczynnie do wieczora? Ten siedział w pokoju i myślał, jakby już na prawdę nie miał nic pożytecznego do roboty. Mógłby nakarmić szczura, coś tam kreatywnego popisać, albo chociaż wyjrzeć przez okno i powdychać trochę powietrza, ale nie. Musiał siedzieć i myśleć, gapiąc się w klatkę ze szczurem. W końcu wstał, co było połową sukcesu. Poprawił tą swoją przeklętą grzywkę, która nie mogła przetrwać pięciu minut bez zasłaniania mu widoczności, po czym wyszedł ze swojego zakątka, zamykając drzwi. Nigdy nikt nie wie, czy się tu nie kręcą jacyś złodzieje, a jego szczur chyba nie zna się na obronie. Szedł spokojnie po korytarzu, po czym skręcił ku krętym rzędom schodów, jak zwykle, przyspieszonym krokiem idąc w dół nich, by zaraz znaleźć się w kuchni. Wszedł do środka, ale zanim jeszcze zdążył się zastanowić, po co dokładnie się tu zjawił, czy chociaż, zanim pomyślał, co by tu sobie zjeść, zauważył postać, buszującą zawzięcie w lodówce. Nie potrafił powstrzymać cichego chichotu, który po chwili rozległ się po pomieszczeniu, przerywając ciszę. Spoglądał na postać. Znał ją, chyba już kiedyś miał okazję ją zobaczyć. - Znalazłaś tam coś ciekawego? Właśnie się zastanawiałem, co zjeść... - Powiedział w żarcie, podchodząc nieco bliżej lodówki i opierając się o nią.

    OdpowiedzUsuń