_______________________________

To niezwykłe miejsce, tu nie znajdziesz ludzi tylko...no właśnie. Kogo?

Musiałeś bardzo długo wędrować, skoro dostałeś się aż tutaj. Z początku miejsce nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ot zwykłe rozległe tereny otoczone ogromnymi, starymi drzewami, które wkradają się swymi cieniami w najmniejsze zakamarki. Idziesz krętymi ścieżkami i tak na prawdę nie wiesz, gdzie Cię one powiodą. Podróżując tędy możesz natrafić na wszystko: bujne lasy, jeziora, urwiska, uroczyska. Nawet do wiekowego parku, w którym spotkać możesz nieznajomych. Panuje tu pokój, szacunek i wolność. W sercu tego wszystkiego stoi wielkie zamczysko. Stajesz przed nim i myślisz, iż pewnie jest opuszczone. Ale to tylko pozory, bo mury tej budowli tętnią życiem i są przesiąknięte magią...

Zajrzysz do środka? A może zostaniesz na dłużej? Jednak wiedz, że tutaj królują stworzenia magiczne, które zwykłych ludzi nie tolerują...

_______________________________

31 października 2012

"Bye, bye Hollywood Hills"



W Hollywood, urodziła się mała, ognistowłosa dziewczynka. Na imię miała Arshanel lecz wszyscy mówili na nią Luna. Gdy miała 13 lat, uciekła z domu. Dlaczego uciekła? Tego nie mówi nikomu. Gdy miała ich 21 dotarła tu. W między czasie, odkryła, iż jest dhampirką.

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

- Luna, gdzie idziesz? - zapytał ojciec gdy trzynastolatka położyła dłoń na złotej klamce drewnianych drzwi. Dziewczyna westchnęła i wywróciła oczami, następnie poprawiła torebkę którą miała na ramieniu i przygładziła sukienkę. Torbę wzięła, ale co było na podwórku, w krzakach pod oknem? Dobrze, że rodzice nie wiedzieli.
- Mam nadzieję, że nie do tego Twojego kolegi R...U...W...Jak on się nazywał... - dopowiedziała mama, siedząc na kanapie i przeglądając katalogi z ubraniami. Gdyby Nela nie zamierzała uciec, dawno puściłaby klamkę, lecz rodzice nie zwrócili na to uwagi.
- Nie...Mamo. - powiedziała cicho Arshanel. - Idę na...Chór! Tak, idę na chór.  
Ta wymówka może nie należała do najlepszych, ale rodzice zawsze dawali się nabrać, a Arsh nigdy w życiu nie poszła na lekcje śpiewu, ani do chóru. Nie chciała i koniec kropka. I czemu rodzice, którzy sami nazwali ją Arshanel mówili na nią Luna? To ją wkurzało, co można było zobaczyć nie raz. Teraz jednak nie chciała zostać zatrzymana przez swoich rodziców - aktorów, którzy dzisiaj mieli wolne. Dziwne, oni prawie nigdy nie mieli wolnego...Ale nie powinna się zastanawiać, tylko iść pod okno swojego pokoju. Wyciągnęła zza krzaków dużą walizkę na kółkach i pomachała oknom. Już trochę tęskniła, ale musiała to zrobić. Nie wiedziała czemu, ale coś jej kazało.

Dobrze, że dziewczyna wzięła dużo pieniędzy, dzięki temu przeżyła te 8 lat. Odkąd uciekła, o swych rodzicach nie słyszała. Było to podejrzane, ale w czasie podróży nie miała czasu żeby się nad tym zastanawiać. Szczególnie, że odkryła kilka rzeczy...O sobie. 

- Kim jesteś...? - syknęła, rozglądając się za dłonią przeciwnika. Czuła, że on tu jest...Chce ją zabić. Nagle, w ciemności dało się widzieć lekkie światło i dźwięk dzwonka telefonu. - Pff, mądry jesteś, telefonu nie wyłączyłeś przed akcją! - Nela zaśmiała się i pobiegła w tamtą stronę, jednocześnie wyjmując zdobiony sztylet który zakupiła wcześniej. Wcześniej, znaczy kilka lat temu, teraz miała już 21 lat i czuła, że dochodzi do celu. Nie wiedziała co, lub kto tym celem jest, ani kto kazał jej to wszystko robić. Ale czuła, że niedługo to odkryje. Dobiegła do mężczyzny i pchnęła na pień drzewa, tam łapiąc za jeden nadgarstek. Chwilę musiała go tak przytrzymać, by znaleźć w torebce to, czego potrzebowała. Wyciągnęła z niej dwa mniejsze, lecz ostre noże, by przybić niemi rękawy przeciwnika, do brązowego pnia rosłego dębu. Mężczyzna nic nie mówił, tylko co jakiś czas się jąkał. Nela przyłożyła mu sztylet do gardła. - Gadaj, po co tu jesteś? - ponownie wysyczała. Wtedy cicho kaszlnęła a jej ciało przeszedł dziwny, nie przyjemny dreszcz. Mężczyzna pokiwał głową. 
 - Wiedziałem, że będę miał szczęście. - mruknął. Ar tylko zdziwiona na niego spojrzała. - Mam za zadanie pozbyć się wszystkich istot magicznych. W tym wampirów i dhampirów. - Arsh jęknęła i językiem oblizała zęby. No nie, nie mogła być dhampirką. To nie było możliwe, powiedzcie że to tylko sen!
- Nigdy. - powiedziała, zyskując jeszcze więcej odwagi. Syknęła coś głośno, jednak niewyraźnie. Rozglądnęła się, na szczęście w parku nie było nikogo. Była ciekawa, jak to jest, wgryźć się w czyjąś skórę. Teraz mogła się przekonać...Ugryzła mężczyznę w szyję, czuła krew...Hm, zawsze myślała, że tylko własna krew będzie jej smakować. Chwilę później, odeszła kilka kroków, patrząc na swoje "dzieło".  Mężczyzna, brunet, z przybitymi do drzewa rękami, z którego szyi wypływał strumień krwi, która już niedługo miała zaschnąć. Ciekawe co powie ktoś, kto go tu jutro zobaczy...No nic, Nela zrobiła to dla swojego dobra...Ciekawe było to, że zawsze mogła chodzić nawet gdy świeciło słońce, nigdy też nie czuła potrzeby picia krwi...Więc czy naprawdę jest dhampirką?

Kilka dni później, dotarła przed duże zamczysko. Przełknęła ślinę i mocnej chwyciła rączkę walizki. Kółka było słychać, przez co kobieta ciągle się rozglądała. Zapukała...A co będzie dalej?

♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦♦

Dodatkowo, Nela posiada szarego kota, właściwie kotkę, mieszankę syjamskiego ze zwykłym dachowcem. Kotka ta nie boi się wody, co może wydawać się dziwne. Jest zwinna i nazywa się Kitai, co po japońsku oznacza Nadzieja. Ma ona niebieskie oczy i różowy nosek, jest także odważna.