_______________________________

To niezwykłe miejsce, tu nie znajdziesz ludzi tylko...no właśnie. Kogo?

Musiałeś bardzo długo wędrować, skoro dostałeś się aż tutaj. Z początku miejsce nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ot zwykłe rozległe tereny otoczone ogromnymi, starymi drzewami, które wkradają się swymi cieniami w najmniejsze zakamarki. Idziesz krętymi ścieżkami i tak na prawdę nie wiesz, gdzie Cię one powiodą. Podróżując tędy możesz natrafić na wszystko: bujne lasy, jeziora, urwiska, uroczyska. Nawet do wiekowego parku, w którym spotkać możesz nieznajomych. Panuje tu pokój, szacunek i wolność. W sercu tego wszystkiego stoi wielkie zamczysko. Stajesz przed nim i myślisz, iż pewnie jest opuszczone. Ale to tylko pozory, bo mury tej budowli tętnią życiem i są przesiąknięte magią...

Zajrzysz do środka? A może zostaniesz na dłużej? Jednak wiedz, że tutaj królują stworzenia magiczne, które zwykłych ludzi nie tolerują...

_______________________________

7 września 2012

The rest is si­len­ce.


Nadzieja umiera ostatnia. A reszta jest milczeniem. Ponoć.
Kopyta stukały o bruk. Z mokrej, jakby foczej sierści kapała woda, wilgotny, posklejany ogon uderzał o boki. wykładanym kostką brzegiem jeziora szedł koń, zupełnie niczym się nie przejmując. Z pyska kapała mu świeża krew. Spowijający go odór posoki był tak siny, że nawet much nie śmiały zbliżyć się bardziej niż na metr. Miał spokój.

Kilka żaglówek stojących na tafli jeziora skrzypiało złowrogo. Na plaży było zupełnie pusto, tylko kilka zerwanych, policyjnych taśm trzepotało na wietrze. Kilkanaście zatonięć w ciągu dwóch tygodni nie wróżyło najlepiej, jeżeli chodzi o szczęśliwe spędzenie wakacji, jakie przed tragediami oferowała miejscowość. Ludzie mówili, że w okolicy nikt podejrzany się nie kręcił, a w jeziorze nie ma nawet ryb,  tylko konie z pobliskiej stajni używały go czasami jako wodopoju...

"Kości, znalezione przy brzegu, należą prawdopodobnie do dwóch chłopców, dwunastoletniego i piętnastoletniego"
Krzyczały nagłówki gazet, ale nikt nie wiedział, skąd pochodzą. Ot, to przecież porządna, szkocka miejscowość...
Miłośnicy teorii spiskowych i innych bzdur tego typu twierdzili, że to Nessie jakimś cudem przedostała się do ich jeziora. Coraz więcej ludzi to potwierdzało, chcąc jakoś wytłumaczyć sobie koszmar. A koń tym czasem...

...Koń właściwie był klaczą, która przystanęła na chwilę i ziewnęła. I naglę zwierzę, które niemal niczym nie różniło się od najnormalniejszego w świecie, kasztanowatego wierzchowca, zostało potworem. Miało dwa rzędy igiełkowatych zębów, w tym pierwszy rząd dodatkowo wyposażony był w przedłużone kły, długi, rozdwojony na końcu, niebieskawy język oraz podobne barwą podniebienie. Kasztanka wywróciła oczami, tak, że teraz świeciły zielonkawymi białkami, i mrugnęła. Trzepnęła głową, a spod grzywy wyjrzały jej dwa małe, kręcone różki. Rozłożyła niewidoczną wcześniej malutką płetwę na kłębie. Płetwa, z wyglądu przypominająca tycie, smocze skrzydełko, nie służyła właściwie niczemu, acz niewygodnym było trzymać ją złożoną. Każde kopyto zostało trójpalczastą stopą, podobną do tych należących do pierwotnych koni.

Ostatnimi czasy kelpie ewoluowały. Ludzie przestali się nabierać na potwory łażące po brzegach i wypatrujące ofiar, więc magia- czy raczej magiczna ewolucja- musiała coś z tym zrobić. Niesamowita umiejętność kamuflażu sprawiła, że stały się wielkim zagrożeniem- na szczęście dla ludzi bardzo rzadkim. Były stworzeniami wybitnie, ludzko inteligentnymi- i wiedziały co ze sobą zrobić.

Taka właśnie jest Mavenna, o której mowa. Zazwyczaj występuje pod swoją człowieczą postacią- rudej, bladej, zielonookiej dziewczyny o wiecznie wilgotnych włosach, dość kruchej budowie ciała i śmiechu, który do złudzenia przypomina parskanie albo rżenie. Raczej małomówna i dość skromna, Mava niechętnie mówi o sobie. Niewielu ludzi lubi mięsożerne konie.
Nie ma nazwiska- Nazywana jest zazwyczaj Mavenną z Dunblane, albo przez kilku magicznych znajomych Mavenną z Dun Bhlathain [które to określenie z resztą woli i tak się przedstawia]. Ile ma lat- nie wiadomo. Kelpie zazwyczaj uznawane były za nieśmiertelne, a skoro dziewczyna wybiera wybitnie gaelicki sposób przedstawiania się, i mówi z silnym, szkockim akcentem- można by przypuszczać, że jej historia ginie w mrokach dziejów. Aczkolwiek trzyma się dobrze, bo jako człowiek nie wygląda na więcej niż dwadzieścia lat.

Jako Kelpie Mava najzupełniej nad sobą panuje- wie, co robi, komu to robi i dlaczego- i zazwyczaj ofiary dobiera ostrożnie. Nie zawsze je ludzi- je też ryby, ptaki, dziczyznę. Więc można spać spokojnie, nikt nie zostanie w nocy wypatroszony i spożyty w formie kolacji we własnym łóżku. Znajomym nie zrobi krzywdy, a nawet pozwala im na sobie jeździć, jeżeli tylko nie złamią kręgosłupa przy jej przedziwnym, nieco łosim sposobie galopowania.




2 komentarze:

  1. Siedziała na parapecie zamkowego okna. Dojrzała na dziedzińcu bladolicą dziewczynę, która zmierzała do wrót zamku. Z włosów ściekała jej woda. Stopy miała bose...fanka łażenia na boso. No to mamy coś wspólnego...pomyślała sobie Maya. Zeskoczyła z okna na zimną posadzkę i mlaszcząc stopami dopadła schodów, by w kocich ruchach znaleźć się na dole. Otworzyła wszystkie zamki, zasuwki i inne zabezpieczenia i uchyliła skrzydło wrót - dzień dobry. Jestem Caramaye Shunkaha Napin. W czym ci mogę pomóc? - przyglądała się nieznajomej zza uchylonych dźwierzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubił deszczowych dni. W tym miejscu wiele było do roboty i nudzić mu się raczej nie mogło, ale nie w taką pogodę jak dziś. Od samego przebudzenia siedział przy oknie, opierając się o ramę. Oczyma wodził po rozmokłym krajobrazie, obserwując wszystko, co było w zasięgu jego wzroku. Zauważył nawet kilka saren, które przechadzały się z wolna niedaleko zamczyska. - Lights out,I still hear the rain. These images that fill my head. - Spisał na stronie grubego, zapisanego już w połowie zeszytu, po czym gubiąc całkowicie wenę, przymknął strony, odkładając notatnik na parapet. Przeszedł powoli po łóżku, po czym wolnym krokiem udał się w dół schodami. Otworzył drzwi zamku, po czym wyszedł, przymykając je po cichu. Narzucając na głowę kaptur, przystanął niedaleko, kiedy jego oczom ukazała się nieznajoma postać. Podszedł do niej, kiwnął głową, obserwując ją badawczo. - Dzień dobry. Znamy się? - Powiedział krótko, zerkając na mokrą ziemię pod swymi nogami.

    OdpowiedzUsuń